» Blog » 60s, 70s...
23-09-2008 03:41

60s, 70s...

W działach: Muzyka, Niedomyślenia | Odsłony: 1

60s, 70s...
Zawsze stałem w mocnym przekonaniu, że rzewne wspominanie "dawnych czasów" to coś, czego powinienem unikać, zwłaszcza jeśli się zestarzeję (do czego, Bogu dzięki, jeszcze mi daleko). Ale wgryzając się w historię muzyki nie sposób nie zauważyć, że w przełomie lat 60-tych i 70-tych tkwiła jakąs unikalna magia, która chyba nigdy już się nie powtórzy. Ten złoty okres, mniej więcej między '67 a '73 (choć może być równie dobrze '66 i '74, jeśli wolicie)... Ostatnie płyty Beatlesów, pierwsze płyty Sabbathów, wcześni Floidzi ukoronowani The Dark Side of The Moon, Zeppelini I-IV, cała twórczość Doorsów, Hendrix, The Who, Deep Purple, nie wspominając o wykonawcach nie-rockowych, jak Bob Marley, Nina Simone czy młody Stevie Wonder. A do tego dosłownie rzesze twórców zapomnianych. Ostatnio odkryłem świetną space rockową płytę In Search of Space (1971) niemal zagubionego w mrokach dziejów zespołu Hawkwind. A wcześniej znakomite Birds of Fire  (1972) jazz rockowego Mahavishnu Orchestra. A to przecież ledwie czubek góry lodowej.
 
 I tak sobie myślę - przecież dzisiaj traktuję to nieledwie jak mitologiczny Złoty Wiek, kiedy po Ziemi stąpali bogowie muzyki rodzaju Jima Morrisona, Jimy'ego Hendrixa czy Jimmy'ego Page'a (Jim to w ogóle jakieś uświęcone imię). Jak bym na to patrzył, gdyby dane mi było kupić winyle Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band albo Machine Head zaraz po premierze? Nigdy się nie dowiem - gdy pierwszy raz słuchałem The End czy Stairways to Heaven już wcześniej uświadomiono mnie, że to kamienie milowe w historii muzyki. I nie sposób już zmienić tego podejścia, nawet jeśli prywatnie wolę Riders of the Storm czy Since I've Been Loving You. Na zawsze zatarta będzie różnica między tą wielkością, którą mi wpojono, a tą, którą sam odkryłem.

Komentarze


amnezjusz
   
Ocena:
+1
No ba, lata 60 i 70 były fajne. Pełne psychodelii The Piper at the Gates of Dawn czy Atom Heart Mother Floydów, Simon & Gurfunkel, pierwsi świetni Crimsoni, Lynyrd Skynyrd, Allmani, wczesne E, L & P i olbrzymia ilość kolejnych doskonałych kapel... Tak, tamte czasy były piękne...

23-09-2008 13:27
Mroczny Pomiot
   
Ocena:
0
Ze swojej strony poleciłbym jeszcze Van Der Graaf Generator i wczesnych Yesów.
23-09-2008 14:40
rincewind bpm
   
Ocena:
0
No i wtedy powstał Latający Cyrk Pythonów ;)
23-09-2008 16:12
Siman
   
Ocena:
0
No tak, King Crimson (o nich to jednak powinienem był napisać), Yes, S&G, niewspomniany jeszcze Frank Zappa... Jak się zacznie, to nie można skończyć. :)
23-09-2008 18:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.