» Blog » Dukaj kontra reszta świata (fantastycznego)
02-07-2008 03:08

Dukaj kontra reszta świata (fantastycznego)

W działach: Literatura, Niedomyślenia | Odsłony: 447

Dukaj kontra reszta świata (fantastycznego)

Jestem w trakcie lektury W kraju niewiernych (za mną Ruch Generała, Irrehare, IACTE i Muchobójca), przerwanej jakiś czas temu sesją. Po skończeniu Ruchu Generała parę tygodni temu stwierdziłem, że to największa literacka niespodzianka, jaka spotkała mnie od długiego czasu. Z jednej strony pozytywna, bo Dukaj okzał się autorem w pełni wartym pochlebnych opinii, jakie o nim krążą. Z drugiej strony, mocno się zirytowałem, a po lekturze felietonu malakha odkryłem, że nie byłem wyłącznie ofiarą własnej paranoi, tylko sprawa ma głębsze podłoże.

 

Co tu kryć, sam czuję się ofiarą mitu Dukaja, jak pisze autor artykułu: "proza tego pisarza urasta do rangi swoistego sprawdzianu, testu własnej inteligencji". Sam uważam się za zwolennika ambitnej literatury, Dukaj tymczasem jest tej literatury wręcz symbolem. Czytając jednak recenzje jego twórczości, otrzymuje on jednak tytuł giganta na chyba każdym polu, na jakim pisarz fantastyki dostać może - mamy więc obraz dzieła z kipiącym od neologizmów, archaizmów i stylizacji językiem, fabułą, z której wątki i postaci wylewają się takim strumieniem, że trzeba je kijem w książce upychać, świat skonstruowany w niebywale innowacyjny i genialny sposób, wielowarstwową intrygę skrzącą od drugich i trzecich den, przmyśleń, idei, metafor  i Bóg jeden wie czego jeszcze. A w ramach przyprawy dorzućmy do tego jeszcze wymykanie się ujęciom gatunkowym. Choć sporo z tego jest prawdą, taki opis wzbudza w postronnym czytelniku wrażenie literatury tak wielkiej, że wzrokiem ogarnąć jej nie sposób, a co dopiero przeczytać.

 

Sam miałem długi czas takie wrażenie i podchodziłem do jego powieści jak pies do jeża, bojąc się srogiego zawodu. Nie chciałem wyjść przed samym sobą na hipokrytę, co psioczy na Pilipiuka i Ziemiańsiego, a utknął na dwudziestej stronie Dukaja. Obawy okazały się bzdurne, opowiadania czytałem dosyć powoli głównie dlatego, że miałem jeszcze naukę na głowie oraz, przede wszystkim, każde skończone wywoływało na mnie takie wrażenie, że potrzebowałem jeszcze kilku godzin na przetrawienie sobie całej koncepcji i pozachwycanie się geniuszem autora (no, może z wyjątkiem Muchobójcy, który jest świetnym, ale jednak dość klasycznym opowiadaniem s-f). Niestety, mem Dukaja-giganta nadal w społęczeństwie kwitnie.

 

Muszę jednak nie do końca zgodzić się z malakhem, że problem tkwi jedynie w "kultystach" autora. IMO jest jeszcze druga strona medalu,  którą sam Dukaj dobrze określił w swoim artykule z Nowej Fantastyki (1/2007).Wskazał tam na problem, którym jest brak profesjonalnej krytyki literackiej. W recenzjach książek już chyba nieodwołalnie prym wiodą serwisy fantastyczne, chcąc nie chcąc - fanowskie. Natomiast głownym punktem odniesienia w takowych jest przede wszystkim to, co trafia do recenzji najczęściej - czyli przede wszystkim produkty spod znaku Fabryki Słów.

 

„Najwybitniejszy polski pisarz s-f” ma się jednak do lwiej części fabrykantów (jak zresztą do lwiej części polskich pisarzy fantastycznych w ogóle) jak pięść do nosa.  Nawet mający całkiem zdrowe podejście do autora recenzent musi obwarować swój tekst ostrzeżeniam, że tu inna jest narracja, inny konwencja, inne założenia. Że to nie ma nic współnego z Pilipiukiem czy Kozak. Razem te "ostrzeżenia" brzmią jak przestroga: tylko dla bystrych (więc lepiej nie ruszać, myśli sobie czytelnik, żeby nie wyjść na idiotę). Podobnym problemem są ciągłe dysputy pod niemal każdym tekstem o autorze pod tytułem "od czego zacząć czytać Dukaja?", które sugerują, że rozpoczęcie lektury od złej książki czy opowiadania może się dla nas źle skończyć, więc z tym lepiej ostrożnie, z dystansu, najlepiej z długim kijem.

 

Jednak zarówno problem mityzacji, przedstawiony przez malakha, jak i braku właściwego porównania, który wyłożyłem powyżej, wynika z pewnej patologii naszego wciąż rozwijającego się rynku fantastycznego - dysproporcji między twórcami czysto rozrywkowymi i tymi, nazwijmy ich z braku lepszego określenia, ambitnymi. Dukaj stoi tak naprawdę w gronie tych drugich niemal sam (inne wyjątki, takie jak Huberath, nie przebijają się jednak do świadomości masowego odbiorcy).

 

Monopol na tworzenie pewnego nurtu nigdy nie wychodzi na dobre. Zwolennicy fantastyki ambitniejszej (co wcale nie znaczy: z misją), nie mają poza Dukajem prawie żadnej alternatywy. Nic dziwnego, że szybko staje się on dla nich czymś w rodzaju ostatniego bastionu, zza którego trzeba się bronić przed nawałem popkulturowej szmiry, a stąd blisko do symbolu i „boskości”. Z drugiej strony we wszelkich ocenach jego twórczości brak sensownej skali porównawczej: w konfrontacji z większością autorów fantastycznych pojawia się więc mylny obraz literatury przeintelektualizowanej i elitarnej. Jedyny polski i dobrze kojarzony autor fantastyki, który nadawał by się lepiej do porównań – Lem, nie dość, że został już jakiś czas temu zagarnięty przez mainstream, to w dodatku nie żyje, czyli kwalifikuje się już nieodwołalnie jako Klasyk, a z tymi nigdy żadne sensowne porównania nie wychodzą. No, chyba że mówimy o innym Klasyku (na ten tytuł autor Lodu musi jednak poczekać jeszcze co najmniej ze 30 lat).


Jedynym sensownym wyjściem z impasu wydaje się więc... pojawienie się drugiego Dukaja. A najlepiej także trzeciego. Gdyby istaniało trzech Dukajów na polskim rynku, nie dość, że można by było mówić wreszcie o jakimś nurcie literatury fantastycznej (teraz on niby też istnieje, ale jakżesz go zauważyć, skoro posiada tylko jednego przedstawiciela z prawdziwego zdarzenia) i w recenzjach na niego się powoływać („Dukaj 2 swoją najnowszą powieścią udowodnił, że jest czołowym przestawicielem fantastyki stawiającej nie tylko na czystą rozrywkę w takim samym stopniu, co Dukaj 1 i Dukaj 3”). Zaś fani ”z misją” mogliby toczyć ideologiczne dysputy co najwyżej na temat „wyższości Dukaja 1 nad Dukajem 2” (gdzie co jakiś czas wtrącaliby się fani Dukaja 3 narzekając, że jak zwykle się o nim zapomina). Sytuacja wróciłaby do normy, to znaczy: zamiast stawiania tez o boskości nominowanego do Nike, stawianoby zwyczajowe tezy o wyższości fantasy ambitnej nad fantasy rozrywkową. A opiniach rozsądnych zaistniałaby również rozsądna skala porównawcza.


Pobożne życzenia? Oczywiście. Z drugiej strony: kto jeszcze osiem-dziesięć lat temu wyobrażał sobie, że w Polsce można narzekać na nadmiar fantastyki rozrywkowej? Że takich tytułów będzie w Polsce wychodzić nie 5, nie 10, a ze 40 rocznie. Skoro w pół dekady z kompletnej posuchy doszliśmy do stanu, gdzie imię tak zwanych „rzemieślników” jest legion, dlaczego nie uwierzyć, że nie pojawi się w ciągu najbliższych kilku lat chociaż ze dwóch tak zwanych „artystów”? O tym zresztą co było kiedyś, a co jest teraz powiem w swojej najbliższej notce.


A tymczasem dobranoc.

1
Notka polecana przez: Scobin
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Alkioneus
   
Ocena:
0
Monopol na tworzenie pewnego nurtu nigdy nie wychodzi na dobre. Zwolennicy fantastyki ambitniejszej (co wcale nie znaczy: z misją), nie mają poza Dukajem prawie żadnej alternatywy.

Jest cały czas na rynku fantastyka ambitna. Po prostu zepchnięta w niszę. Pozostałe nazwiska(ustępujące klasą, ale nie ambicją) po prostu kurzą się po półkach.

Dukaj to talent na gigantyczną skalę. Tacy się nie trafiają często.

A kwestia mityzacji - jaki Dukaj jest, każdy widzi(na papierze). Zostawia w polu znakomitą większość konkurencji, Huberath mu ustępuje nie tylko popularnością, ale też stylem, głębią, itd.
Inni to już daleko za nim. Klasykiem fantastyki Dukaj już został, nie trzeba mu 30 lat. Dzieło broni się samo, patyna przyda mu tylko splendoru. Facet wytrzymuje porównania z wieloma obecnymi piórami literatury niefantastycznej, można go postawić obok klasyków sf.
02-07-2008 06:55
Siman
    @Alkioneus
Ocena:
0
"Dukaj to talent na gigantyczną skalę. Tacy się nie trafiają często."

Ale czy nie widzisz, że w zasadzie metodą Ctrl+C, Ctrl+V kopiujesz mit Dukaja? :) Dukaj to wielki talent - zgoda. Ale absolutnie nie zgodzę się, że to gigant tak wielki, że powinniśmy się cieszyć, że w ogóle go mamy (bo tak naprawdę stan normalny w naszej literaturze, to stan bez nikogo pokroju Dukaja).

To jak z Małyszem - owszem, jest wielki, ba, w swojej dziedzinie mógłby spokojnie startować do Top3 skoczków wszechczasów. Ale nikt nie powie mi, że stanem normalnym jest sytuacja, że to bodaj jedyny człowiek w całym polskim sporcie co do którego fani mogli mieć pewność, że nie spotka ich srogi zawód w pewnym momencie.

Oczywiście w polskim sporcie, w którym permanentnie trwa patowa sytuacja nie można się dziwić, że przebijają się wyłącznie gwiazdy - giganci. Tak samo w latach 90-tych Dukaj czy Sapkowski (który do dzisiaj przecież trzyma tytuł największego pisarza fantastyki rozrywkowej w Polsce, mimo sporej konkurencji w ostatnich latach) również wybijali się w okresie zupełnie dla fantastyki jałowym (z dzisiejszego punktu widzenia).

Ale dzisiaj sytuacja jest kompletnie odmienna. Polaków "stać" na kilku autorów światowego formatu, tak samo jak stać nas było na sporą rzeszę autorów średniej klasy. IMO trzeba skończyć z memem, że jeśli w Polsce ktoś się wybija, to tylko dzięki zdolnościom tak wielkim, że przebiłby się nawet będąc mieszkańcem Konga czy Burkina Faso. I trzeba mu stawiać pomniki i chwalić Boga za ten cud równy wskrzeszeniu Łazarza, że urodził się w tym miejscu i epoce.
02-07-2008 09:41
Alkioneus
   
Ocena:
0
To nie mit Dukaja, ale pozycja, którą osiągnął dzięki pracy. Żaden inny pisarz nie może sobie pozwolić na opóźnianie wydania książki o (circa) półtora roku do dwóch lat, bo mu się 500 stron więcej maszynopisu skrobnęło. Żaden inny pisarz nie może się pochwalić, że na poletku fantastycznym wygrywa, jak tylko coś napisze dłuższego niż opowiadanie. (Zajdle za wiesz za co i kiedy na pewno)

Dukaj to fenomen i nie widzę w tym żadnego mityzowania.

IMO trzeba skończyć z memem, że jeśli w Polsce ktoś się wybija, to tylko dzięki zdolnościom tak wielkim
że to bodaj jedyny człowiek w całym polskim sporcie co do którego fani mogli mieć pewność, że nie spotka ich srogi zawód w pewnym momencie.

Małysz vs Dukaj
Porównaniem do Małysza dobrze obrazujesz, co chcesz powiedzieć. Ale Małysz to jest patologia, bo nie ma poza nim nikogo innego. A poza Dukajem jest sporo nazwisk, które są więcej niż solidne; które są twarde i znamionują klasę samą w sobie.
Gdyby na rynku 'true ambitious SF' panowała taka posucha, jak Dukaj w linkowanym przez Ciebie felietonie, to ten felieton nigdy by nie powstał - bo nie byłoby nazwisk, które by go wypełniły.
Szyda jest wyśmienity(lubię nawet jego powieści, opowiadania ma przednie), Huberath to klasa sama dla siebie, regularna lektura magazynu SF dostarcza(choć kiedyś było lepiej) sporo dobrego SF-mięcha.

Nie uważam, że nie ma świata poza Dukajem. Ja po prostu widzę pióra, takie jak Huberath(znowu on, ale się narzuca), które osiągają niesamowity pułap możliwości, ale wciąż im brakuje do Dukaja.

Siman, w wpisie skrobnąłeś, że podszedłeś właśnie do Dukaja. Ja z Dukajem jestem ósmy rok i każda następna pozycja coraz bardziej wbija mnie w ten mem. Dukaj to absolutny perfekcjonizm - to jest uderzające i to właśnie stawia go ponad innymi.


I jeszcze jedno, bo to doskonałe zdanie:
że powinniśmy się cieszyć, że w ogóle go mamy (bo tak naprawdę stan normalny w naszej literaturze, to stan bez nikogo pokroju Dukaja

Stan normalny w naszej literaturze to kilka-kilkanaście nazwisk, na których można całkowicie polegać, nazwisk znamionujących klasę.
Stan, który mam teraz, to sytuacja, że mamy faceta, który przechodzi wszelkie możliwe granice, że mainstream nie ma wyboru, bo wciska się na piedestał nie zważając na prawa rynku(wydawanie tysiącstronicowych cegieł to nie jest droga do serca 'stereotypowego odbiorcy') ani na obecne realia(spodlony półświatek namaścił kilka lat temu Masłowską na bożka literatury).
Fenomen Dukaja to fenomen jego popularności i klasy. To, że nawet w bontonie elyt jest akceptowanie go, zamiast traktowanie jak tego śliniącego się upośledzonego(piję do felietonu).

Fantastyka jest niestety gettem. Po części z winy miałkiej kondycji większości z dziełek, po drugie tak się przyjęło u elyt. Przez ostatnie 15 lat pojawiły się dwa nazwiska, które z getta wyszły, spojrzały na elyty z politowaniem i zajęły ważne miejsca w literaturze - Sapkowski, Dukaj. Z tym, że Sapkowski miał o tyle łatwiej, że pisał "na rękę" czytelnikom, jego książki tętnią akcją. A Dukaj czasami pisze tak, jak by nie chciał, by jego książki były kupowane - utrudnia, komplikuje, często cierpi czytelnik(jego mózg). I nawet pomimo tych zabiegów facet jest na tym swoim monumencie.

02-07-2008 12:07
Qball
   
Ocena:
0
Nie wiem czy jest jakiś mit Dukaja i czy warto to roztrząsać.
Prawda jest taka że jest pierwszym polskim pisarzem SF i fantastyki, którego książka wgniotła mnie w fotel. Mówię tutaj o "Perfekcyjnej niedoskonałości". Na początku było mi to trudno czytać, bodaj tak trudno jak "Wahadło Foucoulta" Eco. Ale książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Spójny pomysł, skomplikowana fabuła, nieskrępowana fantazja autora, jego wiedza, neologizmy co stronę i zdolność zasysania czytelnika w wykreowany przez autora świat.

Tak. Uważam że Dukaj jest genialnym autorem.
Nie. Nie jestem kultystą Dukaja, ale zgadzam się że jest jedynym pisarzem fantastyki, którego dzieła mozna dziełami nazwać.

Ksiązki Dukaja to poprzeczka. Jak na razie nikt jej nie przeskoczył i nie zanosi się żeby komuś w najbliższym czasie się udało.
02-07-2008 16:43
malakh
   
Ocena:
+3
Prawda jest taka że jest pierwszym polskim pisarzem SF i fantastyki, którego książka wgniotła mnie w fotel

Dla mnie jest to "Solaris". Ale pomińmy Lema.
Mamy dukaja, mamy Huberatha - styl i głębia? Polecam opowiadanien "Trzeba przejść groblą";] - ale i Kosika! Zapominacie o nim? "Vertical" był świetny, przywodził mi na myśl Ursulę K. Le Guin w najwyższej formie - trylogia "Hain".

Według mnie, panowie, trochę odchodzicie od oryginalnego tematu mojego felietonu. Wy rozważacie, czy "Dukaj wielkim pisarzem jest" i staracie się tą wielkosć mierzyć, porównując go z innymi twórcami. A mi chodziło o coś innego: o narzucanie prawdy jedynej, o prawo do własnego de gustiubusa, bez narażania się na szykany.
02-07-2008 21:05
Qball
   
Ocena:
0
Zapomniałem o Kosiku - fakt, "Vertical" jest świetny.
03-07-2008 14:49
~koriat

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
"Dukaj to absolutny perfekcjonizm"

Hm. Hm. Hm. Hm. O tak.

(tutaj może grzecznie się przywitam: dzień dobry)

Widząc takie zdanie u znanego mi skądinąd pobieznie Alkioneusa podrapałem się w głowę i pomyślałem- ale co to u licha jest jak nie ślepy kult?
Rany boskie, nie ma pisarza, który byłby absolutnie doskonaly, i tak, wliczając Dukaja, bo i najgenialniejszy pisarz jest poza tym jeno człowiekiem. Takoż i Dukaj, będąc pisarzem wybitnym, nie jest przecież bez wad. Mnie najbardziej chyba razi powtarzalność, przede wszystkim, co już było nie raz powtarzane, w kreacji bohaterów- przecież w chyba połowie jego utworów mamy schemat od pierdoły co to własnego zdania nie ma do wymiatacza o ponadnaturalnych zdolnosciach, zawieszonego na koniec w pół-otwartym zakonczeniu- tak jest przecież w Innych Pieśniach, Lodzie, Perfekcyjnej, Extensie (choć tam to uzasadnione, bohater dorasta), czy w Irrehare- i czytając po kolei wszystko może to trochę zemdlić. Mam tez wrażenie, że wszystkie książki krażą wokół tego samego- od Extensy we wszystkim jest jakaś postać Formy, coś co formuje i zmienia człowieka i jego otoczenie. Stylistycznie też nie zawsze było idealnie. I, na wezwanie Autora przechodzac do rzeczy- myślę, ze tu widać pięknie jak funkcjonuje ów mit. Dukaj wielki jest, oh, ah, tyle ze nie do końca wiadomo dlaczego. Bo owszem, to jest fantastyka ambitna, trudna, na najlepszym poziomie zachodnim etc, ale nie jest wcale tak odosobniona. Przyznam się, ze osobiście bardziej lubię wspomnianego Huberatha- stylistycznie może rzeczywiście bywa z nim różnie, ale jest to literatura nie mniej ambitna i "głęboka", tyle ze często jeszcze trudniejsza w odbiorze. Z różnych przyczyn- bo przecież np. żeby nie pogubić się w "Miastach pod Skałą" trzeba się nieźle orientować w historii teologii, a także nauki, przyda się znajomosć XV- wiecznego malarstwa itd. A przy tym ta powiesc jest jak dla mnie o wiele głębsza, bardziej poruszająca i bogata w alegorie od większości tekstów Dukaja, tyle że dotyczy innych zagadnień. Może więc mit, że jest Dukaj i nic wiecej, bierze się poniekąd z własnie mimo wszystko większej przystępności poruszanych zagadnień? Może też, choć to jeszcze mniej precyzyjny pomysł, z tego, że książki Dukaja zawsze zbudowane są z żelazną intelektualną dyscypliną, której brakuje innym autorom- i ona może stanowić o odczuciu "głębi"- nie ma autra który b yswoje teorie i światy konstruował tak precyzyjnie.
Inna rzecz, że nijak nie rozumiem, że "Inne piesni" wywołały w fantastycznym swiatku powszechny zachwyt, i wszyscy rozwodzili się nad wykorzystaniem w nich Arystotelesa, a doskonałe "Wody głębokie jak niebo" Brzezińskiej- zbudowane na podobnym pomyśle, tyle że wykorzystanie filozoficznej koncepcji jest bardziej twórcze, nie tak literalne, oparte na traktacie Pseudo- Dionizego już takiego aplauzu nie dostały- może znowu, to jest skomplikowana konstrukacja teologiczna, mniej znana i rozpoznawalna. Przy wyliczannce nie nalezy zapomnieć Szostaka, dla mnie tez autora równej klasy, tyle ze zupelnie innego.

Należałoby podsumowac, ale nie za bardzo wiem jak. Teraz, niezależnie od jakości poszczególnych książek, mit Dukaja napędza się chyba sam- znaczy jaki jest kazdy widzi, wybitny że hoho, a nawet jak nie widzi, to jego problem. Problem też w tym, że z wymienionych autorów własciwie żaden nie ma szans uzyskać takiej mitycznej pozycji- Huberath pisze co kilka lat, Szostak jest chyba zbyt niszowy, Brzezińska poza "Wodami" pisze całkiem co innego, na niewymienionych też się cos znajdzie. Więc póki co pozycja Dukaja jako półboga wydaje się niezagrożona- co zbyt zdrowe raczej nie jest.
Swoją drogą, ci autorzy, i inni ciekaiw, jak Kosik, Cyran czy ostatnio Nowak są, i to teraz, równocześnie. Dobrawdy, nie wiem, czy to taka zła, upodlona sytuacja. zauwazcie, że przez PRL przewinęli się dwaj autorzy tego- Dukajowego, Sapkowskiego czy Huberathowego kalibru- Lem i Snerg (bo pokornie proszę o wybaczenie, ale Zajdla jakoś nie umiem uznać za och ach geniusza). Bo jeśli ja wyliczę polską fantastykę, która mnie naprawdę bolesnie wgniotła- to wyjdzie "Niezwyciężony", "Według łotra", "Miasta pod Skałą", "Wody głębokie...", "Poszarpane granie" i "Extensa". Czyli 2/3 to rzeczy nowe. Więc może jednak Dukaj ma jakieś towarzystwo? Tylko trzeba to uznać, ot :)
07-07-2008 22:34
~de99ial

Użytkownik niezarejestrowany
    Hmm
Ocena:
+1
Cały problem leży w rozdziale polskiej fantastyki na rozrywkową i ambitną. Ludzie zapominają o tym, że ambitne rzeczy też dają rozrywkę a rozrywkowe mogą być ambitne.

Człowiek to dziwne zwierze. Lubi odpoczywać, ale raz przed telewizorem, innym razem w pubie przy piwie a jeszcze innym wspinając się po górach. Zależnie od tego na co ma ochotę. Podobnie jest z książkami. Czasami mam ochotę na lekką powieść/zbiór opowiadań a czasami mam potrzebę gimnastyki umysłowej. I zależnie od swojej potrzeby dobieram książki.

Dukaj to mistrz gimnastyki - obok Huberata (dla mnie). Bogiem nie jest i na wyższy szacunek niż solidny pisarz nie zasługuje - bo niby czemu?

Problem tkwi w tym, że jest grupa ludzi - nazwijmy ich wyznawcami (bo fanami nie są) - którzy uważają się za Boskich (bo zrozumieli Dukaja i Go czczą), a każdy kto Boski nie jest - jest do wsadu. Sam Dukaj raczej za Boga się nie uważa, a przynajmniej nie zauważyłem aby się takiego uznania domagał. Pisze jak pisze - językiem trudnym, skomplikowanych i wymagającym. Pisze tak aby postawić na sztorc szare komórki i aby wprowadzić mózg na takie obroty na jakich nie był od jakiegoś czasu - i swą rolę spełnia. Ale z tego tytułu nie zasługuje na większe lub mniejsze uwielbienie. Bo jego pomysły wcale takie genialne nie są jak się powszechnie uważa i jak zauważył mój poprzednik inni miewają lepsze i bardziej wymagające.

Dukaja lubię i cenię, ale nie uważam, że wszystko co wyszło spod jego pióra to arcydzieła. Dobre wymagające książki.

Lód mnie zmroził. Do tego stopnia, że wszelki ruch we mnie ustał. Utknąłem - ruszę jak odtajam. Póki co KULT mnie wciąga i nad nim pochylam swą głowę - nie nad genialnym Dukajem.

Głąb ze mnie? Idiota i nieuk? Nie wiem - chyba jednak nie. Bo gdybym takowym był to raczej studiów bym nie ukończył. A jak ktoś mi taki epitet w twarz rzuci pokażę mu finger - bo odpowiedź musi być na poziomie zarzutu.

I taka uwaga na koniec (dwie). Dukaj wpadł trochę w autyzm - pisze dla Dukaja, o Dukaju i pod Dukaja. A nie sztuka o skomplikowanych rzeczach pisać w skomplikowany sposób. Geniusz rozpoznaje się po tym, że o skomplikowanych rzeczach pisze w prosty, ale nie ignorancki czy bagatelizujący, sposób.
23-07-2008 11:10

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.