» Blog » Rzeczywistość wirtualna, rzeczywistość wyśniona
02-08-2010 23:47

Rzeczywistość wirtualna, rzeczywistość wyśniona

W działach: Filmy, Polecanki | Odsłony: 19

Rzeczywistość wirtualna, rzeczywistość wyśniona

Oglądam sobie Incepcję i myślę - przechwaliłem. Postawiłem parę miesięcy temu twardą dychę Wyspie Tajemnic, a teraz będę albo musiał obniżać ocenę i przyznawać się do pomyłki, albo prosić administrację o wprowadzenie 11/10 do ocen na Polterze. Na szczęście ochłonąłem po seansie i nie będę musiał chyba przewartościowywać swoich ocen. Ale Incepcji i tak ta maksymalna się należy (na 90%, upewnię się na drugim seansie).

 

I to, co ciekawe, w dużej mierze z podobnego co najnowszy film Scorsese powodu. Tak samo jak tamten, to kompletny film gatunkowy. Można w nim znaleźć wiele schematów znanych chociażby z Ocean's Eleven, czy szerzej, z wszelkich obrazów określanych jako  heist film. "Ostatni skok", gromadzenie ekipy, tworzenie planu doskonałego, który oczywiście sypie się w momencie realizacji, przedstawionej w charakterystyczny sposób wielu jednoczesnych akcji różnych członków grupy. Tyle że dla Nolana, tak samo jak dla Scorsese, przyjęty schemat nie jest krępującym gorsetem, a szkieletem, który swobodnie obudowuje znacznie bardziej rozbudowaną fabułą filmu.

 

Jest też świetny film science fiction. Żeby jednak przejść do tego punktu, musimy wyjaśnić sobie jedną kwestię. To NIE jest film o snach. Nie w ścisłym sensie. Sen opiera się na logice luźnych skojarzeń, między którymi umysł się porusza, "sny" w Incepcji - na logice całkiem klasycznej, przyczynowo-skutkowej. To przesłanka praktyczna. Brak w tym filmie elementów onirycznych, surrealistycznych czy irracjonalnych, mamy za to, jak to ujął recenzent serwisu IRS "schludne wnętrza, czyste miejskie ulice i dużo modernistycznej architektury" - to przesłanka artystyczna. Początkowo miałem wrażenie, że Nolan po prostu ma zbyt schludne, zbyt precyzyjne podejście do swojego dzieła, by pozwolić sobie na uwolnienie chaosu z naszych głów, dlatego narzucił te sztuczne zasady, by lepiej wyłożyć swoje idee (w przeciwieństwie do wspomnianego recenzenta nie doszukiwałem się u niego tak niskich pobudek, jak znajdowanie pretekstu do efektownych strzelanin i pokazywania efektów specjalnych. Zresztą, od kiedy niby Hollywood potrzebowało szczególnego pretekstu, by być Hollywood?).

 

Ale tak naprawdę zupełnie nie o to chodzi. Rzecz mamy wyłożoną bardzo jasno, wystarczy nawet sięgnąć do wyimków z dialogu Cobb-Ariadne umieszczonych w trailerze: "we create a world of a dream, we bring the subcject into that dream and they fill in thier secrets". Czy to brzmi jak wchodzenie do cudzych snów? Nie, to brzmi jak tworzenie klasycznych wirtualnych rzeczywistości i wpuszczanie tam ludzkich umysłów. Jedna różnica jest taka, że zamiast wykorzystywać do tego moc obliczeniową komputerów, wykorzystujemy znacznie efektywniejszą, choć trudniejszą do opanowania, moc wyobraźni tych właśnie umysłów. Mamy więc do czynienia z czymś, co na potrzeby tego wpisu nazwę Dreamed Reality - rzeczywistością wyśnioną. DR jest po prostu lepszą wersją VR - opartą o sen, wykorzystującą wiele mechanizmów snu, ale snem nie będącą.

 

Zauważmy, że Incepcja eksploruje te same kwestie, które poruszają filmy s-f traktujące o wirtualnych rzeczywistościach - kuszącą i niebezpieczną moc nieograniczonej kreacji, zwodniczą atrakcyjność tej fikcji, prowadząca do uzależnienia, przekładania jej nad rzeczywistość. Pudełkowe światy, a co za tym idzie: zagubienie granicy między kreacją a rzeczywistością. Pomysł Nolana, choć prosty, wprowadza całą tę problematykę na znacznie wyższy poziom. W tym sensie Incepcja jest nie tyle rozwinięciem Matrixa, co dziełem obnażającym jego banał. Bowiem mistycznie przekazana prawda: "there is no spoon" jest  tyleż prozaiczna, co oczywista: łyżki nie ma i już. Tymczasem w najnowszym filmie Nolana łyżka istnieje lub nie, natomiast podstawowe pytanie brzmi: czy w ogóle jesteśmy w stanie określić prawdziwość którejś z tych ocen?

 

Można powiedzieć, że twórca Memento sprowadził problem do domu. Obawa przed wirtualną rzeczywistością wynika przecież właśnie z tego pierwotnego strachu: czy ja, ze swojego zawsze subiektywnego punktu widzenia, mogę stwierdzić, że to, co mnie otacza nie jest kłamstwem? Nie jest snem? S-f niejako "wyszła" z tym pytaniem poza naszą głowę. Nolan wprowadził je tam z powrotem. I w tym sensie jego dzieło jest krokiem naprzód w filmowej s-f (choć nie wykluczam, że nie on pierwszy na to wpadł).

 

Muszę tu też przy okazji nawiązać do recenzji Jacka Szczerby w Gazecie Wyborczej. Recenzent znajduje w elementach takich jak sejfy skrywające tajemnice umysłu jakąś symbolikę i demaskuje ją jako symbolikę banalną. Popełnia tu chyba typowy dla mainstreamowego krytyka błąd przykładania do filmu s-f złej miary. Sejfy bowiem nie są żadnym symbolem - są wprost wyrażonym elementem interfejsu, tak samo jak pigułki przebudzenia/zapomnienia w Matriksie nie robią za przebudzenia/zapomnienia symbole, ale wirtualną wizualizację, odpowiednik komputerowego przycisku "Uruchom".

 

Wracając do meritum: co w Incepcji najważniejsze, jest to film kompletny. Od dawna uważam, że najtrudniejszym wyzwaniem twórczym dowolnego rodzaju sztuki jest stworzyć dzieło jednocześnie atrakcyjne dla przeciętnego widza i wartościowe artystyczne. Wyważenie tych elementów jest zadaniem karkołomnym, równie łatwo jest stworzyć nadymający się od infantylnej filozofii bełkot wypełniony widowiskowymi scenami akcji, co obraz koncepcyjnie równie ciekawy co niestrawny. Ten film dźwiga ów problem doskonale. Nolan-twórca oraz Nolan-biznesmen dogadują się w zaskakujący sposób, zaś Warner najwyraźniej ufa zupełnie im obojgu i, co najważniejsze, dobrze na tym wychodzi. W zasadzie każdy element gra tu dokładnie tak jak należy: dobór obsady, muzyka, zdjęcia, sceny akcji, ich wyważenie nad resztą filmu oraz przede wszystkim - scenariusz. Incpecja zdaje prosty test: gdy myśleć o nim wyłącznie jako o filmie akcji, nadal świetnie się sprawuje (co widać po recenzjach: nawet ci marudzący na "drugie dno" stawiają wysoką ocenę za elementy, w które typowy hollywoodzki produkcyjniak celuje), zaś odarty z widowiskowości nie traci sensu i nadal ma wiele do zaoferowania.

 

Nolan w swojej perfekcji nie zapomina się, nie wpada w sterylność lub sztuczność. Nie szarżuje, ale i nie pozwala nigdzie na łatwy w tak rozbudowanej wizji chaos. Z odległości poseansowej widzimy jak skrupulatnie odmierzony jesto to film. Siedząc w kinowym fotelu nie czujemy tego w ogóle, poddajemy się, na zmianę, specyficznej dla reżysera atmosferze gorączkowości* i pełnej rozmachu wizji ludzi wplątanych w sieć wyśnionej rzeczywistości. Perfekcja w perfekcji - oto dzieło na miarę XXI wieku.

 

PS. Świetny sezon ma DiCaprio, czyż nie? A jako aktor grał już u niemal wszystkich współczesnych gigantów amerykańskiego kina. Cameron, Spielberg, Scott, Scorsese, a teraz Nolan. Czekać tylko, kiedy go Tarantino zwerbuje. ;)

 

*Określenie wzięte ze wspomnianej recenzji IRS. Bardzo trafnie nazywa nastrój zwłaszcza dwóch ostatnich filmów Nolana, więc kradnę.

 

Komentarze


Repek
   
Ocena:
+1
Trochę dziwnie czyta się słowa "tak naprawdę" w recenzji filmu, w którym nic nie jest "naprawdę". :D

Co do tego, że tu nie ma świata snów. To prawda, ale to chyba jest od razu powiedziane, że nie chodzi tu tylko o sny, ale i o podświadomość. To jednak trochę różne rzeczy, choć tutaj ładnie połączone.

Szczerba i sejf - no IMO jest to jednak symboliczne i symboliczne bardzo wprost. Jak wiele rzeczy w tym filmie [vide imiona bohaterów i ich role w labiryncie]. To, że jest to jakaś część wizji i "interfejs", niewiele ma tu do rzeczy. To jakby napisać, że Ariadne nie jest Ariadną tylko osobą, która pomaga bohaterowi wyjść z labiryntu.

Dzięki za ciekawą lekturę. Co ciekawe, ja nawet przez chwilę nie myślałem podczas seansu o tym, co widzę w kategoriach VR. No, już szybciej DR, co IMO bardziej pasuje do tego, że to film.

Pozdrówka
03-08-2010 00:28
Siman
   
Ocena:
0
"Dzięki za ciekawą lekturę. Co ciekawe, ja nawet przez chwilę nie myślałem podczas seansu o tym, co widzę w kategoriach VR. No, już szybciej DR, co IMO bardziej pasuje do tego, że to film."

To chyba kolejna zaleta tego filmu, bo też o tym tak nie myślałem w trakcie seansu. Oglądasz wielokrotnie wałkowany temat mając wrażenie, że to coś zupełnie nowego. I chyba dlatego Nolan unikał nazwania tego wprost wykreowaną rzeczywistością, tylko mocno trzymał się paraleli ze snem. Ale warto to sobie uświadomić, bo może prowadzić do rozczarowania, jeśli, tak jak recenzent IRS, oczekujemy surrealistyczno-onirycznych odpałów. Bo faktycznie, jeśli uznamy, że boahterowie Incepcji dosłownie wchodzą w sny, to ewidentnie coś w tym filmie nie gra. Stąd to stwierdzenie, że "naprawdę" chodzi o co innego. ;)

"Szczerba i sejf - no IMO jest to jednak symboliczne i symboliczne bardzo wprost."

Szczerba wyraźnie oczekuje symbolu na poziomie kulturowym - takiego, jak choćby w przypadku Ariadne. I się rozczarowuje, bo na poziomie kulturowym to faktycznie arcybanał: tajemnica-sejf to skojarzenie z kategorii natychmiastowych. Tymczasem sejf jest wizualizacją, a wizualizacja, owszem, także opiera się na symbolu, ale z założenia tym najprostszym. Nie zarzucamy Microsoftowi, że w Windowsie ukazując kosz jako kosz poszli na łatwiznę, prawda? Albo folder jako teczkę z papierami? To samo w przypadku sejfu - on jest i ma być praktyczny, a nie kulturowo niebanalny.
03-08-2010 00:46
Repek
   
Ocena:
+1
@Siman
IMO sejf to banał [jest to zarówno symbol, jak wizualizacja - dlaczego miałoby to się wykluczać?]. Tak jak Ariadne jest banalna i prosta, a imię Mal pretensjonalne. Mnie to nie przeszkadza w filmach na poziomie mistyki Matrixa. Lubię taką prostą zabawę popkulturową. Byle nie kaleczyła tego, skąd się wzięła - a tu nie kaleczy, więc spoko.

--
oczekujemy surrealistyczno-onirycznych odpałów. Bo faktycznie, jeśli uznamy, że boahterowie Incepcji dosłownie wchodzą w sny, to ewidentnie coś w tym filmie nie gra.

Ale w zasadzie dlaczego? Bo to nie są Delikatesy albo Blueberry?

Oniryczność nie musi oznaczać od razu porąbania. Tzn. takiego porąbania, że każdy mówi: wow, ale porąbane!

BTW: DR w I jest porąbana przecież. Tylko w taki sposób, by film nie opierał się na bełkocie przenikających się DR. Ponieważ jednak nie jest porąbana na maxa, to od razu pojawiają się głosy: hej, co to za sen, że wszystko jest spójne i nie ma bełkotu? :)

Z tego właśnie powodu dla mnie to jest - między innymi - film o robieniu filmów. Wizje różnych ludzie [scenarzystów, aktorów, reżysera, producenta, ludzi od efektów - można by te role wydzielić tutaj] muszą być w miarę zgodne. Inaczej wjeżdża pociąg i wiarygodność/spójność pada. Albo zaczyna się walka podświadomości między sobą.

Tutaj I broni się IMO od początku do końca. I, błagam, nie wchodźmy na poziom rozważań, czy coś jest tutaj realistyczne [tzn. broni się w ujęciu realistycznym].

Pozdrówka
03-08-2010 01:40
Siman
   
Ocena:
+1
"IMO sejf to banał [jest to zarówno symbol, jak wizualizacja - dlaczego miałoby to się wykluczać?]"

Bo symbol jest metafabularny, a wizualizacja - wewnątrzfabularna. Architekt - bohater filmu - musi stworzyć świat z "bezpiecznym miejscem" w środku. Ma go stworzyć tak, by włamywacze mieli łatwe zadanie i nie musieli się głowić. Wizualizuje więc sejf, żeby oni od razu wiedzieli czego szukać. Jakby architekt zrobił głęboką alegorię zamiast sejfu, to włamywacze siedzieli by tydzień kombinując co to może być, zamiast realizować zadanie. Rozumiesz?

"DR w I jest porąbana przecież."

Jest. Ale gdy tylko zaczyna być, każdy z bohaterów od razu orientuje się, że coś jest nie tak. Krótko mówiąc: bohaterowie są generalnie racjonalni. Oniryczność jako zabieg twórczy wymaga między innymi tego, że bohaterowie traktują otaczającą ich rzeczywistość jako normalną, niezależnie od poziomu jej dziwności.

Świeży przykład: gdy bohaterowie Parnassusa wchodzą do głowy doktora, traktują wszystko co tam spotkają tak, jakby było prawdziwe, mimo że to kompletnie odstrzelone, stuprocentowo surrealistyczne wizje. Nawet Tony nie dziwi się temu, że jego wygląd się zmienia. Dokładnie tak, jak w zwykłym śnie: mogą dziać się dowolnie odjechane rzeczy, ale bardzo rzadko przychodzi racjonalizacja "to niemożliwe, to musi być sen". Sam Cobb mówi: dopiero gdy się obudzimy dostrzegamy, jak dziwne było to, co przeżyliśmy.

Bohaterowie "Incepcji" widzą to od razu, podświadomość buntuje się przy każdym wykrzywieniu świata. Ergo: nie śnią, tylko znajdują się w DR.
03-08-2010 02:25
Repek
   
Ocena:
0
@Siman
Rozumiem, ale co ma motywacja architekta do tego, że sejf w naszej kulturze jest odczytywany tak a nie inaczej? I stanowi banalny symbol ukrycia czegoś? W fabule znaczy jedno, poza nią - co innego [jeśli już bawimy się w takie uproszczone rozbijanie]. Pełni obie funkcje.

To, że architekt robi coś prostego, żeby się śniącemu nie kłóciło, nie znaczy, że to od razu jakiś superoryginalny pomysł. Jest prosto, bo to jest w kwestii powierzchni dość prosty film. W efekcie: w wizji architekta jest to spójne i pasuje [choć jest trochę zabawny ten sejf w jakiejś ukrytej bazie - to totalnie umowna, SYMBOLICZNA w dużej mierze scena], ale równocześnie banalne w wyborze wizualizacji dla symbolu.

Ba, przecież ta finałowa rozgrywka [w stylu Bonda] jest niemal otwarcie kiczowata! Umowność, im głębiej w sen, jest przecież coraz większa. Mówią o tym chyba nawet sami bohaterowie [Limbo jest skrajnym przykładem rozpadu i niestabilności].


"bohaterowie są generalnie racjonalni."

Racjonalni w tym, co jest dla nich racjonalne. :) Ale tak, o to chodzi. Stąd wolę mówić: wiarygodne, bo lepiej pasuje do subiektywizmu, który musi być na tyle "wspólny", by nie rozpadała się całość.


Bohaterowie "Incepcji" widzą to od razu, podświadomość buntuje się przy każdym wykrzywieniu świata. Ergo: nie śnią, tylko znajdują się w DR.

Nie no, jasne. Bo to taki kontrolowany sen, jak czasem się nam zdarza [nie wiem, mnie się zdarza, wiele osób utrzymuje, że zawsze kontroluje swój sen].

IMO jednak w I i śnią, i są w DR. Po prostu trzeba przy tym filmie trochę inaczej myśleć o śnie. Ale to jednak sen - pewne prawa obowiązują zarówno normalnych śniących, jak i tych w DR. Ci drudzy są po prostu bardziej świadomi, ale i tak podświadomość jest silniejsza.

Pozdrówka!
03-08-2010 02:34
Siman
    @Repku
Ocena:
0
"W fabule znaczy jedno, poza nią - co innego [jeśli już bawimy się w takie uproszczone rozbijanie]. Pełni obie funkcje."

OK, rozbijamy się trochę o szerokość definicji. Tak, sejf jest też jakimś symbolem na metapoziomie, tak jak, dajmy na to, bohater myjący żeby przed lustrem jest symbolem porannej toalety. To znaczy większość rzeczy w filmie jest symbolem czegoś z konieczności upraszczania narracji, tyle że większość ma być założenia oczywista dla potrzeb tejże narracji. Tajemnica-sejf, mycie zębów-ranek itd. widz odczytuje to z miejsca i jedziemy dalej. Natychmiastowość jest zaletą, nie wadą (czy banałem).

Natomiast Szczerba w recenzji wydaje się oczekiwać symboli na znacznie głębszym poziomie kulturowym i to wydaje mi się po prostu błędne (przynajmniej w odniesieniu do tego nieszczęsnego sejfu).

"Racjonalni w tym, co jest dla nich racjonalne. :) Ale tak, o to chodzi. Stąd wolę mówić: wiarygodne, bo lepiej pasuje do subiektywizmu, który musi być na tyle "wspólny", by nie rozpadała się całość."

Lepsze określenie, faktycznie. Ale chodzi nam o to samo. :)

"Po prostu trzeba przy tym filmie trochę inaczej myśleć o śnie."

No właśnie, bo to inny sen, a precyzyjniej sen + wykreowana rzeczywistość = Dreamed Reality, as called. :)
03-08-2010 03:21
Repek
   
Ocena:
0
@Simanie

Tak, sejf jest też jakimś symbolem na metapoziomie,

Piszesz, jakby to był jakiś gorszy poziom, mniej ważny. Dla mnie on np. jest znacznie ważniejszy, bo odsłania ukryte znaczenia i coś, co można nazwać sensem utworu [subiektywnie oczywiście]. Inaczej mamy film o bujaniu się w nieważkości i składaniu miasta na pół.

Nie wiem, czego oczekuje Szczerba, ale zgadzam się z nim, że zabrakło subtelności w tej kwestii. Totemy IMO np. są właśnie takim eleganckim symbolem przywiązania do realności. Ten bączek - choć prosty w swym pomyśle [teoretycznie kiedyś powinien się zatrzymać, ale się kręci - zaprzeczenie logice] - tak właśnie działał. Sejf jest po prostu tak dosłowny, że w filmie, w którym bohaterowie poznają siebie, robi się strasznie oczywisty [i przez to może być odczytany jako banalny].

Mycie zębów-ranek: nie wiem, czy to można nazwać symbolem.

PZDR.
03-08-2010 04:19
Eva
    O przegadaniu i oczywistości
Ocena:
0
O, zjadło mi komentarz.
Więc piszę, bo myślę, że udało mi się usensownić mój zarzut wobec przegadania i oczywistości Incepcji.
W Matrixie powiedzą ci "There is no spoon"
W Incepcji natomiast powiedzą ci tak:
"Rzeczywistość, która cię otacza jest zaprogramowana i zaszczepiona ci przez architekta snów. Twoja podświadomość zaludniła ją swoimi projekcjami. Nic z tego, co cię otacza nie jest realne, chociaż może się takim wydawać. Jeżeli się przyjrzysz, dostrzeżesz pewne nieprawidłowości."
Wolę pierwszą wersję.
03-08-2010 15:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.