» Blog » Style rządzą muzyką, czyli polemika
29-10-2010 00:39

Style rządzą muzyką, czyli polemika

W działach: Muzyka, Polemika, Bez namaczania | Odsłony: 6

Style rządzą muzyką, czyli polemika

Polecanka na dobry początek: The Doors - My Wild Love

 

"Jak bardzo potrzebne jest klasyfikowanie i szufladkowanie zespołów? Po co dodajemy przedrostki przed ogólnymi i wyczerpującymi nazwami jak: rock, pop, jazz, blues. Czy naprawdę ma to sens? Przecież stale ewoluują. I tu pojawia się problem. Czy tworzą nowy styl, czy tylko zmieniają poprzedni, i czy długie, łączone nazewnictwo nie jest odrobinę śmieszne? No bo co właściwie oznacza melodic-black-metal?"

 

Interesujące pytania, prawda? Niestety, na żadne z nich, wyłączywszy przedostatnie, nie otrzymamy odpowiedzi w linkowanym artykule. Z tej okazji postanowiłem trochę poznęcać się nad autorem (i redaktorem, którzy dorzucił swoje 3 grosze, pzdr Levir). Nie tylko dlatego, że wykazują w swoich osądach daleko posuniętą ignorancję, ale przede wszystkim - że pod przykrywką felietonu uprawiają w zasadzie nieuargumentowane marudzenie z cyklu "ach ta dzisiejsza [dajmy na to] branża dziennikarzy muzycznych", czego nie znoszę jak kleiku.*

 

No bo, panie, kiedyś, zanim pojawiły się podgatunki muzyczne, kiedyś to było dobrze, "kiedyś było prosto". To nie były lata 90-te, bo wtedy wymyślono te wszystkie grandże, stołnery i niu metale. No, w latach 80-tych też nie bardzo, bo wtedy kombinowano z jakimiś traszami, niu łejwami czy nawet, tfu!, glam rockami. Ale za to w 70-tych... No nie, w 70-tych też nie, bo wtedy już wymyślano rozmaite doom metale i progresywne rocki. No, ale 60-te! Cholera, psychodeliczny rock, to było wtedy, nie? 50-te! Blues rock, soul, nic z tego, stary. 40-te? R'n'b, bepop***. 30-te? Swing***, boogie-woogie.**** Sorry, ale podgatunki muzyki popularnej powstawały od początku XX-wieku. A wcześniej? Wcześniej muzyki popularnej w ogóle nie było. Jeśli mnożenie gatunków jest grzechem branży muzycznej, to jest to grzech pierworodny.

 

Ale zostawmy na razie niefortunne sformułowania z końca felietonu i przeanalizujmy te z początku. "No bo co właściwie oznacza melodic-black-metal?" Oznacza, mówiąc opisowo "grajmy-melodyjniej-black-metal". Faktycznie bez sensu, wywalamy pierwszy człon. Ale co właściwie oznacza termin "black-metal"? "Grajmy-jeszcze-ciężej-i-wrzeszczmy-heavy-metal". Bez sensu, zostańmy przy oryginalnej nazwie. Tyle że, czekaj, czekaj, co właściwie oznacza "heavy-metal"? "Grajmy-ciężej-i-szybciej-rock". Bez sensu! Sam "rock" starczy w zupełności. Chociaż, chwila, co ten termin...? Nic, moi drodzy, to tylko skrócona nazwa od "rock-and-roll". Po co wymyślać nowe określenia, zostańmy przy starych, nie? Tyle że... To po prostu "grajmy-szybciej-i-prościej-blues", zdajecie sobie z tego sprawę?

 

Znajomy nauczyciel muzyki wyraził przy mnie kiedyś taką opinię: za jakieś 200 lat ludzkość spojrzy na wiek XX i będzie w naszej muzyce instrumentalnej wyróżniała tylko dwa gatunki: jazz i blues. Wszystkie pozostałe to tylko mniej lub bardziej oryginalne wariacje na temat. I w jednym na pewno ma rację: pod względem tego, co teoretycznie w muzyce najważniejsze - instrumentarium, rytmika, harmonie - oprócz tych dwóch stylów ciężko wymienić trzeci, który wniósł coś naprawdę nowego (no, poza tempem i agresją).

 

Rzecz w tym, że kultura popularna w swojej różnorodności już dawno zrezygnowała z kombinatoryki strukturalnej na rzecz kombinatoryki stylistycznej.***** Czy to świadczy o jej wielkości czy upadku zostawmy inną dyskusję. Ważne, że od dawna liczy się nie to CO gramy, ale to, JAK gramy. A w takim ujęciu okazuje się, że B.B. King na pewno nie gra tak samo jak Slayer.

 

Tu dochodzimy do sedna problemu: styl jest niezbyt kwantyfikowalny. Weźmy wspomniany w felietonie jako "tradycyjny" gatunek: pop. Skrzynkę piwa temu, kto wymieni mi cechy gatunkowe popu poza tym, że jest to muzyka popularna i wpadająca w ucho. Spójnej teorii muzyki współczesnej z tego nie ułożymy, ale hej! to działa. Mam wygodną i praktyczną nazwę na to, co leci w radiu.

 

Melodyjny black metal potrzebny jest z dokładnie tego samego powodu, tylko bardziej. Oczywiście, dla osoby, dla której metal to coś podobnego do "Nothing Else Matters" (plus Szatan) taka klasyfikacja zda się na nic. Ale ja znam (tzn. słuchałem i rozpoznaję) lekką ręką ponad pół setki zespołów metalowych, a daleko mi do hardkorowca w tej dziedzinie. Muszę mieć jakieś określenia, żeby je wszystkie od siebie odróżnić. A gdy spotykam drugiego słuchacza metalu, który też zna pół setki zespołów, tylko innych, potrzebujemy jakiegoś wspólnego języka w rozmowie, choćbyśmy mieli się nawet posprzeczać o szczegóły.

 

Oczywiście, tworzenie gatunków nie jest przedmiotem ścisłym. Brak też odpowiedniej komisji regulacyjnej, w ogóle jakiejkolwiek możliwości kontroli. Dziennikarze też przecież tylko inicjują pomysł, który potem musi przejść przez ciężki do uchwycenia proces powszechnej akceptacji. Jest to, zgadzam się, proces dalece niedoskonały, skłonny do nadmiaru i produkujący od czasu do czasu potworki w stylu "porngrind". Sam jestem zwolennikiem wykreślenia grunge'u i nu metalu z kategorii gatunków i wpisania ich zamiast tego w poczet "nowych fal" amerykańskiego rocka i metalu.

 

Żeby sięgnąć do starszego nieco przykładu: na przełomie lat 60-tych i 70-tych istniał twór zwany acid rock. Teoretycznie była to bardziej hardkorowa wersja rocka psychodelicznego. W praktyce chodziło o to, że muzycy tego gatunku często kompletnie przećpani siadali w studiu i nagrywali na bazie krótszych utworów narkotykowe freestyle długie na kilkanaście minut (np. Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida, The Doors - The End). Czy był to nowy gatunek? Absolutnie nie - był to raczej specyficzny element szerszego gatunku, jakim był rock psychodeliczny (zwłaszcza, że nigdy nie istniał żaden zespół grający wyłącznie acid rock). Obie nazwy umarły zresztą śmiercią naturalną.

 

Jak i umrą zapewne te, którymi posługujemy się dziś. Ale póki grają kapele, potrzebujemy czegoś do ich nazywania i rozróżniania. Nie ma więc co potępiać Bogu ducha winnych krytyków muzycznych (bo używają oni nazw gatunkowych nie częściej niż przeciętny fan), jak również nie spinać się nadmiernie o etykietki. Warto z nich korzystać jak z wygodnych narzędzi. Jednemu wystarczą kombinerki i młotek, drugi potrzebuje kilku specjalistycznych zestawów z wymiennymi wkładami. I tak jak do składania szafki z Ikei nie potrzebujemy sprzętu, który nie mieści się w garażu, tak nie ma co krzyczeć, że kombinerki i młotek starczą do zbudowania domu.

 

*a kleiku, od ostatniej wizyty w szpitalu, wprost nienawidzę. 

** stworzyły, nie były prekursorami. Beatlesi są posądzani o prekursorstwo w tylu gatunkach, że nie sposób zliczyć, ale od początku do końca kariery grali po prostu klasyczny rock.

*** wczesne odmiany jazzu 

**** wczesna odmiana bluesa

***** znamienny fakt: jeden z najbardziej nietypowych pod względem instrumentarium zespołów rockowych lat 90-tych - Morphine - używał jako instrumentu prowadzącego saksofonu w miejsce gitary (której w ogóle nie było), nigdy nie został uznany za twórcę jakiegoś nowego gatunku, mimo że nawet najmocniej przesterowany elektryk nie zmieni brzmienia tak, jak zmienia go użycie saksofonu. Tymczasem w tym samym okresie prekursorami nowego stylu była Nirvana w nowatorskim składzie: gitara-bas-perka. Funny, isn't it?

 

 

Komentarze


Kastor Krieg
   
Ocena:
0
Aua. Popraw proszę formatowanie tekstu. Przełącz na ciemny layout Poltera i zobacz co ci się porobiło :D
29-10-2010 01:03
Siman
   
Ocena:
0
Damn, widzę, ale nie umiem włączyć automatycznego koloru tła i czcionki. Właściwie to jeszcze pogorszyłem sytuację. :P
29-10-2010 01:27
Kastor Krieg
   
Ocena:
0
Ano :D
29-10-2010 02:03
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Temat bardzo zawężony - to jedynie wycinek epistemologicznego poglądu, że człowiek musi jednocześnie tworzyć bariery, by być w stanie językowo ogarniać i wyrażać różne sfery życia, ale też niszczyć bariery, by dostrzegać połączenia między różnymi sferami.

Co do rocka a bluesa, to właściwie rock wywodzi się raczej od rythm'n'bluesa, czyli "grajmy bluesa tak, by dało się przy tym tańczyć na parkiecie".
29-10-2010 07:31
von Mansfeld
   
Ocena:
0
A odnośnie heavy-metalu, to nie jest do końca prawda, że to "grajmy-szybciej-i-agresywniej-blues". Wiele zespołów wkładało w granie inspiracje muzyką klasyczną (zostawmy te Najtłisze czy Wewnętrzną Pokusę; solówki czy partie rytmiczne czasem są wręcz zerżnięte od Paganiniego, Bacha, Haydna, Beethovena czy Mozarta). Poza tym niektórzy artyści insiprowali się pośrednio technikami jazzowymi, a co najmniej jeden perkusista (Lars Ulrich z Metallicy) album "Kill'em All" nagrywał na perkusji podobnej do tych którą używają w jazzowych bandach.

Niemniej zgodzę się z tym, że za 200-300 lat to wyróżnią głównie jazz i blues, tudzież ich wariacje czy mieszaniny z muzyką klasyczną XVII-XIX wieku.
29-10-2010 08:57
XLs
   
Ocena:
+1
eeeeeeeee jako muzyk mowie części tego ci piszesz nie... ale nie chce sie kłucic bo nie mam na to siły po 10 latach w branży (działania w branży a nie słuchania) jestem zbyt zmęczony na to

nie będę się rozwodził robił wykładów

nowe gatunki powstaja dzieki ludzkiej checi eksperymentowania, najpierw tworzą utwory a potem ktos to nazywa
29-10-2010 09:37
Siman
   
Ocena:
0
@Aureus
"Temat bardzo zawężony - to jedynie wycinek epistemologicznego poglądu, że człowiek musi jednocześnie tworzyć bariery, by być w stanie językowo ogarniać i wyrażać różne sfery życia, ale też niszczyć bariery, by dostrzegać połączenia między różnymi sferami."

No pewnie. Ale to tekst na bloga, który IMO niezbyt się nadaje na filozoficzne rozważania, czy ujmowanie tematu szeroko (gdzie trzeba by np. podjąć wątek kategoryzującej natury nauki, a to już rzeka głęboka i mulista).


@Laveris de Navarro
"A odnośnie heavy-metalu, to nie jest do końca prawda, że to "grajmy-szybciej-i-agresywniej-blues"."

Oczywiście, że nie. Heavy metal jako gatunek mocno ewoluował przez lata i pojawiło się w nim wiele elementów nie pasujących do "agresywniejszego bluesa". Ale nadal to właśnie szybkość i agresja są wyróżnikiem gatunku, a nie to, co zespół dodał od siebie OPRÓCZ tego.

"Wiele zespołów wkładało w granie inspiracje muzyką klasyczną"

Inspiracje to inspiracje, to nie bardzo wpływa na tę muzykę jako całość. Tzn. rzecz jest godna pochwały, niemniej jednak wplatanie do solówki motywów z Bethowena jeszcze nie czyni z utworu mieszanki gatunkowej. Dlatego, że muzyka klasyczna to nie same dźwięki, ale konkretne struktury i formy muzyczne, których obecnie muzyka popularna nie trzyma się w ogóle (a nawet jeśli próbuje, vide Dream Theater, to nadal jest to luźne czerpanie, a nie sztywne postępowanie wg reguł). I to właśnie, nata bene, czyni ją muzyką współczesną.


@xlselektor
"eeeeeeeee jako muzyk mowie części tego ci piszesz nie... "

Sorry, ale nie zrozumiałem ani słowa, z tego co napisałeś. O.o'

"nowe gatunki powstaja dzieki ludzkiej checi eksperymentowania, najpierw tworzą utwory a potem ktos to nazywa"

Ale czy ja gdzieś napisałem, że jest inaczej?
29-10-2010 13:40
Kastor Krieg
   
Ocena:
0
@Siman
Dlatego, że muzyka klasyczna to nie same dźwięki, ale konkretne struktury i formy muzyczne, których obecnie muzyka popularna nie trzyma się w ogóle (a nawet jeśli próbuje, vide Dream Theater, to nadal jest to luźne czerpanie, a nie sztywne postępowanie wg reguł). I to właśnie, nata bene, czyni ją muzyką współczesną.

To teraz idź i posłuchaj Mekong Delta ;)
29-10-2010 13:55
Siman
    @Kastor
Ocena:
0
"To teraz idź i posłuchaj Mekong Delta ;)"

Wikipedia mówi: progresywny thrash. Brzmi zachęcająco. ;) Polecasz jakąś płytę?
29-10-2010 15:00
Kastor Krieg
   
Ocena:
+1
Nie bardzo, bo ja z tych bluesowatych, a tu masz całą gałąź metalu który wychodzi prosto od klasyki albo bardziej od jazzu niż bluesa (wspomniane Dream Theater choćby, wraz z resztą jeszcze mocniej pogiętego jazzowo metalu progresywnego).

Wrzuć sobie na YT zapytanie "Mekong Delta" i popatrz jak sobie radzą z Mussorgsky'm i Beethovenem. ;)
29-10-2010 15:44
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wspaniala notka!

Od siebie dodalbym tylko, ze style czesto sa nazywane nie tylko od rodzaju muzyki, ale rowniez od srodowiska z ktorego pochodza. Bardzo podobna muzyka, ktora powstala w srodowisku, przykladowo, czarnych gangsta moze miec calkiem inna nazwe niz podobna muzyka tworzona przez bialych absolwentow koledzow.

Hajda
29-10-2010 16:02
amnezjusz
   
Ocena:
+1
Dobry tekst. I tak jak nie sprawia mi problemu wskazanie kto gra free jazz, kto drone a kto afrobeat jak i sam lubię nieraz bawić się w słowotwórtwo przy naprawdę innowacyjnych dźwiękach (chociaż na 'industrial bluegrass' bym nie wpadł :P) tak absolutnie gatunkowość muzyki nie przesłania mi najważniejszego: tego, że najważniejsza jest muzyka i żadne łatki nie wpływają in plus bądź in minus na jej brzmienie :)
29-10-2010 18:09
Siman
    @Kastor
Ocena:
0
"Nie bardzo, bo ja z tych bluesowatych, a tu masz całą gałąź metalu który wychodzi prosto od klasyki albo bardziej od jazzu niż bluesa (wspomniane Dream Theater choćby, wraz z resztą jeszcze mocniej pogiętego jazzowo metalu progresywnego)."

Jazz - zgoda (choć to przecież gatunek improwizacyjny, więc też nie do końca - ale od czego są solówki). Klasyka - tylko na poziomie inspiracji, ewentualnie covery. Choćby z tego powodu, że kompozytorzy klasyczni komponowali w oparciu o konkretne formy muzyczne. Czy ten Mekong Delta skomponował jakiegoś poloneza? Fugę? Etiudę chociaż? A tylko jeden z elementów cechujących muzykę klasyczną, różnic można by znaleźć więcej.

Na tej samej zasadzie: jeśli zespół rockowy używa afrykańskich bębnów to wcale nie gra afrykańskiej muzyki ludowej, tylko nadal muzykę opartą o bluesa z elementami zaczerpniętymi z folkloru Afryki.

Nie wykluczam, że jakieś faktyczne połączenie muzyki klasycznej z rockową zaistniało. Ale to był raczej eksperyment, który nie wpłynął na muzykę współczesną jako taką, a nie jakiś istotny nurt.
29-10-2010 18:11
Żucho
    Mekong Delta
Ocena:
0
Fajny band, nawet w magisterce o nich wspominałem :) Nagrali kilka płyt inspirowanych opowiadaniami Lovecrafta, np. "The Music of Erich Zann" z 1988 r. ciekawa, polecam. Niestety nie słyszałem "Lurking Fear"
29-10-2010 23:29
   
Ocena:
0
Hmm, coś w tym jest, może dlatego ja nie używam w dyskusjach nazw gatunków. A na pytanie "podaj gatunek muzyki jakiej słuchasz" wrzucam kilka linków muzyki innego rodzaju i przesyłam.

Myślę że to dobre wyjście^_^
30-10-2010 00:09
~Krzak

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo fajna polemika. Jednak tamten artykuł dał coś dobrego :).

Btw. Termin doom metal powstał na początku lat 80. ;)
30-10-2010 10:48
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Jeśli chodzi o formy muzyczne, to masz trochę błędny ich obraz Siman. To, że one istniały, nie oznaczało stagnacji i stosowania wszystkich reguł rządzących kontrapunktem. Wręcz przeciwnie, były to ciągłe ekserymenty, dla większości z nas, słuchaczy nieobeznanych z teorią i historią muzyki, niezauważalne, ale miały wielkie znaczenie. Jako przykład możnaby podać istnienie Ars Subtilior. Czternastowiecznego nurtu muzycznego porównywalnego jedynie z muzyką awangardową XXw. Posłuchajcie sobie jakiś utwór mistrza Solage, psychoza godna Lovecrafta:] Renesenas- czas przenikania się i mnóstwa nowinek. Ludzie tamtych czasów też mówili zapewne "to brzmi jak utwór szkoły burgundzkiej, niemniej węszę tu wpływy Josquinowskich frotoll i wyczuwam lekką pulsację barzaletty". Późniejsze epoki to też ciągły eksperyment, reguly są po to, by je wykorzystywać na swój użyteczny sposób, gdyby formy muzyczne były sztywne i ścisłe, muzyka wogóle by się nie rozwinęła. A człowiek ma manię nazywania wszystkiego, inaczej by zniknął i choćby wydawało nam się zbędne wymyślanie tak skomplikowanych nazw gatunków muzycznych, jak to mamy dzisiaj, to nie unikniemy tego. Ja osobiści preferuję mówienie o muzyce w taki sposób jak Miya;]
30-10-2010 14:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.